21 czerwca 2009

The Black Tapes


Są czasem takie debiuty, po przesłuchaniu których nie pozostają żadne wątpliwości, co do tego, że zespół prędzej czy później wskoczy do ścisłej czołówki (w tym wypadku) polskiej sceny. Jednym z takich debiutów jest wydana pod koniec kwietnia przez Antenę Krzyku/Open Sources zrzeszone w konglomeracie Rockers Publishing płyta "The Black Tapes".

Twierdzenie, że fala indie rocka ominęła Polskę byłoby bardzo niepoważne. Trudno jednak nie zgodzić się, że oczy większości zespołów zwrócone były do tej pory w stronę Wysp Brytyjskich i grania spod znaku Arctic Monkeys, podczas gdy dużo ciekawych i często bardziej oryginalnych rzeczy powstawało w tym czasie w innych częściach Europy, jak na przykład Szwecja. Gdy na scenie angielskiej powstawały kopie kopii, brzmiące tak samo i reprezentujące ten sam poziom artystyczny, w dziesięciotysięcznym miasteczku Fagersta powstali The Hives, którzy odkurzyli patenty na granie rocka takim, jakim go Pan Bóg stworzył. Niewiele później kilku przedstawicieli sceny punkowej z Umeå wróci z trasy po Stanach Zjednoczonych, a gdy oficjalnie rozpadnie się zespół Refused, którego ostatnia płyta „The Shape Of Punk To Come” zredefiniowała nowoczesny hardcore, jeden z nich założy The (International) Noise Conspiracy, by – tak jak The Hives – odkrywać na nowo garażowe granie rodem z lat sześćdziesiątych.

Do tego typu zespołów odwołują się niewątpliwie Black Tapes, ich debiutancki album to solidna dawka rock’n’rolla w pełnym tego słowa znaczeniu – chwytliwe riffy, taneczne tempo, nieprzeintelektualizowane teksty, które oczywiście nie są pozbawione pewnej refleksji („1984” czy „Masterplan”). Już od pierwszego riffu z otwierającego album „What Goes Around” widać, z czym będziemy mieć do czynienia. Debiut The Black Tapes to dziesięć energetycznych utworów, z których każdy mógłby stać się hitem. Można co prawda uznać zarzut o wtórności tego typu muzyki za uzasadniony, to trzeba pamiętać, że to pierwsze wydawnictwo warszawiaków i nie wiadomo, w którym kierunku pójdą przy kolejnej płycie. Jak dotąd nikt nie grał w ten sposób po tej stronie Bałtyku. Dobrze, że się to zmieniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz