4 lipca 2009

Deathwish Live Series: Blacklisted, Converge, Pulling Teeth, Bitter End, The Hope Conspiracy

Dzisiaj nie będzie standardowego nudnego wpisu. Deathwish Inc. to wytwórnia kierowana przez Jacoba Bannona z Converge, która zajmuje się najogólniej rzecz biorąc hardcorem i jego pochodnymi. Deathwish Live Series z kolei to seria bootlegów kapel związanych z Deathwishem, które można za darmo ściągnąć ze strony wydawnictwa. To moje dzisiejsze odkrycie, niniejszym się dzielę. Na szczególną uwagę zasługują Blacklisted, Converge i The Hope Conspiracy, chociaż dwa pozostałe też są dobre.

3 lipca 2009

Street Sweeper Social Club


Dobrze, że nie kupiłem tej płyty. To w zasadzie jedyne, co ciśnie mi się na usta, a debiut tej „supergrupy” (termin nijak nie pasuje mi do SSSC) jeszcze grać nie przestał. A o mało co bym nie kupił, jako fanboy Rage Against the Machine, zachęcony dodatkowo dwoma świetnymi utworami, jakie znalazły się na „NINJA 2009 Tour Sampler”, który jest bardzo przyjemną EPką z dwoma utworami każdego zespołu z trasy NINJA 2009, czyli od Nine Inch Nails, Jane’s Addiction i Street Sweepera właśnie. Po wielokrotnym przesłuchaniu „Clap for the Killers” i „The Oath”, po obejrzeniu wielu koncertowych filmików od SSSC pewnikiem pobiegłbym prosto do sklepu i wydał duży pieniądz na wydaną przez Warnera (czyżby zwrot w stronę niezależnych labeli?) płytę, na okładce której wyeksponowane są nazwiska ludzi odpowiedzialnych za całe to muzyczne rozczarowanie: Tom Morello i Boots Riley. Nawet jeżeli nie zna się drugiego z panów (jak to było w moim przypadku), to sam fakt, że w projekt zamieszany jest gitarzysta RATM powinien dawać choć odrobinę rozeznania w tym, czego możemy się spodziewać. Oczywiście, zaangażowany rap rock. Brzmiący dość wtórnie, dodajmy, choć Rileyowi chwali się, że nie stara się naśladować Zacha de la Rochy. Mimo wirtuozerii Toma Morello, paradoksalnie najlepszymi utworami na płycie są te, których nie ciągnie do przodu gitara. Riley i Morello pewnikiem sporo by zyskali, gdyby przycięli „Street Sweeper Social Club”, robiąc z jedenastopiosenkowego albumu EPkę z sześcioma kawałkami. Wydawnictwo zawierające tylko i wyłącznie „Fight! Smash! Win!”, singlowe „100 Little Curses” (do którego powstało raczej kiepskie, choć pomysłowe, video), nindżowa dwójka: „The Oath” i "Clap For The Killers". Do tego „Megablast” z końcówki i zamykający „SSSC” naprawdę dobry „Nobody Moves (Til We Say Go)” miałoby szansę trochę namieszać. Tymczasem warte uwagi utwory giną przytłoczone przez kawałki po prostu słabe i wtórne.

Innymi słowy, kiepski debiut, choć momenty były.

W ramach ciekawostki nagranie z tego samego koncertu, co był wyżej linkowany. Jak wiadomo, bojownicy wszystkich krajów łączcie się, zatem cover piosenki pani, fenomenu popularności której zupełnie nie rozumiem, a która bardzo lubi "Tamilskie Tygrysy" - co już nie walczą, bo broń złożyły - a która, dziwnym zbiegiem okoliczności, nazywa sie M.I.A., zatem "Paper Planes".

1 lipca 2009

Perspecto - Demo 2006


Perspecto to kwartet z Grudziądza, który porusza się w dość szerokiej luce między post-hardcore’em, rockiem progresywnym a alternatywą. Ich pierwsze demo z 2006 roku brzmi tak, jak mógłby brzmieć Radiohead, gdyby którykolwiek z muzyków tego zespołu wiedział, co znaczy energia lub miał w swojej kolekcji album „End Hits” Fugazi lub choć raz usłyszał otwierający płytę „Break”.

Materiał zaczyna się od hałaśliwego i melodyjnego „In droves” – w zwrotkach narasta nerwowa atmosfera, refreny to wybuch energii. To jeden z lepszych otwieraczy, jaki słyszałem ostatnio. Bridge przynosi klimat trochę jak z „Atrocity Exhibition” Joy Division, ale to bardzo luźne skojarzenie, szybko wraca nastrój z pierwszej połowy utworu, zwariowane solo, jednak wszystko brzmi dalej dość stonowanie. Następuje płynne przejście w „Changes”, nastrojowe gitary, wszystko zaczyna się rozkręcać, pojawiają się sprzężenia – jest naprawdę ciekawie. „Fashion whores” w zasadzie powiela schemat – zaczyna się spokojnym wokalem, muzycy cośtam pogrywają, nagle łup i jesteśmy bombardowani melodią i hałasem. Następny utwór, w całości instrumentalny i – co zaskakujące – noszący nazwę „Instrumental” mógłby być nastrojowy i flegmatyczny, na szczęście muzycy Perspecto nie znali wtedy znaczenia tych słów (poznali je dwa lata później, o czym możemy się przekonać słuchając ich debiutanckiego ‘Unisono Dissonance’, o którym za jakiś czas) i mamy kolejny połamany, energiczny kawałek. ‘Lend me your eyes’ przynosi jakieś wyciszenie, ale gitary nie dają wytchnienia, neurotyczne, rzężące, grają niebanalne partie, sprawiając, że trudno się od słuchania tego materiału oderwać. ‘Offshore’ to kolejne klimatyczne intro i nieco melorecytujący wokal, który czasem ginie nakryty partiami gitar, chociaż słychać go dość dobrze w refrenowych zaśpiewach i krzykach. A potem wszystko nagle się urywa i wchodzi „Boulevard press”, prowadzony przez zdecydowaną sekcję rytmiczną. Gitary grają cicho i spokojnie, w pewnym momencie pojawia się rozdzierająca solówka, wokalista przypomina sobie, jak śpiewał wcześniej. Utwór kończy się tym samym tematem, którym się zaczynał.

To solidny materiał, naprawdę obiecujące i dobrze rokujące demo. Tak samo jak następne, na którym nastąpiła zmiana kierunku i pomysłu na własną muzykę, nie była ona jednak aż tak radykalna, jak na debiucie.

Pod tym adresem "Demo 2006" do ściągnięcia za darmo (udostępnione przez muzyków).

30 czerwca 2009

Baby Shakes - The First One


Trudno jednoznacznie ocenić debiutancki longplay Baby Shakes „The First One” wydany nakładem Douchemaster Records z Atlanty. Trudności dostarcza w pierwszej kolejności lekkość tej płyty – dziesięć bezrefleksyjnych, wpadających w ucho utworów z uroczymi do bólu melodiami i nieco czystszym niż by się chciało brzmieniem. Powerpopowy kwartet tworzą trzy panie i pan perkusista, którego rola obsadzana jest naprzemiennie przez dwie osoby. Od razu nasuwają się skojarzenia z The 5.6.7.8's, choć to w pełni żeńskie trio z Tokio gra zdecydowanie brudniej, dzięki czemu brzmią szczerze i nawet mimo występu u Quentina Tarantino (kto nie wie, o co chodzi, niech w te pędy przypomina sobie scenę po scenie pierwszego „Kill Billa”, a jeżeli to nie przyniesie skutku, zapraszam tu) ich muzyka ma dalej ducha prostego, garażowego grania. Czego niestety nie można powiedzieć o Baby Shakes, które brzmią jak zespół złożony i wylansowany przez dużą wytwórnię w celu podobania się dla sprzedawania się. „The First One”, mimo wielkiego potencjału wpada i wypada jednym uchem. Może na kolejnym krążku panie i panowie z Baby Shakes popracują nad tym, żeby było lepiej, niż jest. Jak się postarają, może wylądują u Tarantino. Bo mają pewien potencjał.

29 czerwca 2009

The Sinister Ducks - The March Of The Sinister Ducks


Teraz to już będzie absolutny powrót do przeszłości. Może na początek dwa słowa wyjaśnienia, czemu w ogóle zajmuję się singlem wydanym na siedmiocalowym winylu, jedynym wydawnictwie powołanej do życia w 1983 roku i istniejącej naprawdę krótko małej grupy z Northampton? Robię to z dwóch powodów i tylko jednym z nich jest argument nie do zdarcia, że mi się po prostu „The March Of The Sinister Ducks” podoba. Drugim z nich są nazwiska ludzi, którzy w istnienie Złowieszczych Kaczek byli zamieszani. Byli to kapitan José da Silva i Translucia Baboon, rezydujący obecnie w ciałach – odpowiednio – Davida J, grającego wtedy jeszcze w Bauhausie, i Alana Moore’a, zarówno wtedy, jak i teraz, piszącego scenariusze komiksowe (Moore jest autorem – między innymi – scenariuszy do „V jak Vendetta”, „Prosto z piekła, „Ligi Niezwykłych Gentlemanów”, czy „Watchmen”). Oprócz nich, w składzie The Sinister Ducks znalazł się Max Akropolis, szerzej znany jako Alex Green z The Jazz Butcher.

Wyżej wymieniona trójka stworzyła zatem The Sinister Ducks i nagrała singiel, na którym znalazły się dwa utwóry – tytułowy „The March Of The Sinister Ducks” i b-side „Old Gangsters Never Die”. Trudno jednoznacznie zaszufladkować tę muzyczną efemerydę – najbezpieczniej byłoby chyba powiedzieć, że muzyka The Sinsiter Ducks to coś z okolic mrocznego kabaretu z drobnym wpływem no wave i jazzu (trąbka w „Old Gangsters Never Die”). Głos Alana Moore’a oraz sposób narracji kojarzyć może się z Nickiem Cave’em z połowy lat dziewięćdziesiątych, a klimat kompozycji – zwłaszcza b-side’a – przywodzi na myśl krajobraz znany z „Sin City” Franka Millera.

Szkoda, że na tym jednym singlu kończy się dyskografia The Sinister Ducks, choć Moore współpracował jeszcze później z Davidem J, czego efektem jest EPka osadzona w podobnym klimacie, zatytułowana „V for Vendetta”, będąca swego rodzaju ścieżką dźwiękową do wiadomego komiksu. Na YouTube'ie można odsłuchać m.in. "This Vicious Cabaret" z tejże EPki.

Za zgodą muzyków Neil Gaiman opublikował stronę A singla na swoim blogu. Ktoś poszedł krok dalej i cały materiał dostępny jest TU.

28 czerwca 2009

BATALJ - S/T Demo 09



Wczoraj czy przedwczoraj miałem szczęście trafić na bardzo ciekawe demo bardzo ciekawego zespołu z bardzo pięknego miasta, jakim jest Göteborg. Zespół nazywa się BATALJ, ich profil MySpace twierdzi, że tworzą go Knatte, Fnatte i Tjatte, w co nie do końca mi się chce wierzyć, ale przyjmijmy, że tak jest faktycznie. Co zatem grają Knatte, Fnatte i Tjatte? To jest bardzo dobre pytanie.

Najprościej byłoby powiedzieć, że to noise rock i dać sobie spokój z szufladkami. Niestety, to mogłoby być – a dość prawdopodobne, że faktycznie byłoby – krzywdzące dla zespołu, który sporo wysiłku włożył w to, żeby brzmieć jak nikt inny. Brzmią zatem jak wrocławscy znani i lubiani The Kurws, choć trudno zarzucić członkom BATALJ bezpośrednią inspirację twórcami legendarnej już w pewnych kręgach EPki „Królowi popu odpadł nos”, choćby ze względu na staż obu zespołów.

Na demie BATALJ mamy zatem wyeksponowany bas, gitarę brzmiącą jakby rodem z lat 60., punkową energię i zabawy rytmem, których nie powstydziliby się Bracia Wright z NoMeansNo, plus rozkrzyczany, lekko fałszujący wokal, który czasami ginie przytłoczony przez galopującą sekcję rytmiczną. Do tego wszystkiego dochodzi lekka nutka psychodelii, która może wskazywać na rozległość zainteresowań i inspiracji szwedzkiego tria.

I znowu, „West Side is the best!” (Zwłaszcza, jak się weźmie pod uwagę ostatnie nagrania pewnego zespołu z East Side)

Stąd do ściągnięcia cały materiał.