23 stycznia 2010

reanimacja kultury

Nad kondycją telewizji publicznej nie ma co się rozwodzić, telwizja publiczna jaka jest każdy widzi. Głównie kanały ogólnopolskie. Bo regionalna dolnośląska potrafi zaskoczyć. Na przykład programem w całości poświeconym Konradowi Górze. Albo CRK. Kim jest Konrad Góra? Konrad Góra jest poetą, którego zbiorek "Requiem dla Saddama Husajna i inne wiersze dla ubogich duchem" wydała dwa lata temu Rita Baum. I który recytuje swój wiersz "Wrocław", gdy szumy robi KZK, na debiutanckiej płycie Polaroid Android i na Qulturapowym Streamtape2. A czym jest CRK? CRK jest post-skłotowym centrum kulturalnym, jedną z najprężniej działających instytucji kultury we Wrocławiu. O którym można pogadać nawet z muzykami z San Francisco, którzy pierwszy raz przyjechali do Polski i nigdy na CRK nie byli. "Transmisja" z CRK:





Jedyny powód, żeby nie zlewać po całości na wszystko z TVP w nazwie, nie będące jednocześnie TVP Kultura.

16 stycznia 2010

Revolution Action

Jeżeli to czytasz, miej świadomość, że właśnie dołączasz do elitarnego grona ludzi, którzy dowiedzą się o tym, że ich dzieci dzień szósty lutego 2010 będą wymieniać jednym ciągiem z 18 marca 1871, 7 listopada 1917, 17 lipca 1936 i 3 maja 1968. Szóstego lutego 2010, jak nietrudno się domyśleć, wybuchnie rewolucja. Tak przynajmniej twierdzą autorzy tego filmiku:



Ich manifest jest nie jest specjalnie skomplikowany, brzmi tak: "Sobota 06 lutego 2010 - w każdym mieście świata. Oskarżamy nasze banki i polityków o wszystkie zbrodnie, które popełnili. Wszyscy jesteście zaproszeni, żeby się przyłączyć. Potrzeba tak wielu ludzi i grup do wzięcia udziału, podzielcie się tym ze wszystkimi, których znacie." Apel ów musiał trafić na podatną glebę - filmik wrzucono 10 stycznia, dziś jest 16 (coraz bardziej 17), przez cały tydzień 86 wejść.

Raczej nie ma co liczyć na to, że jakiś przyszły Debord napisze "Tezy o Lutym 2010", ani na to, że w drugiej z nich uzna Luty 2010 za "największy festiwal XXI wieku". Nawet jeśli, to na pewno żadne przyszłe Noise Conspiracy nie zrobi o tym takiej piosenki.




"Ci, co wywołują częściową rewolucję, jedynie kopią swój własny grób."

13 stycznia 2010

brzydkie twarze w autobusach

Pan pocztowiec przyniósł reedycję "Statku Kosmicznego" Ścianki, wydaną przez My Shit In Your Coffe. Ten fakt robi mi dzisiaj dobrze do spółki z Patrickiem Wolfem. Wczoraj odpuściłem pierwszy w tym roku koncert, na którym mi zależało, więc jest kool.

Z racji tego, że przez te dwa tygodnie jedyne, co się wydarzyło w muzyce to, oprócz przedpremierowych wycieków (m.in. "Kollaps Tradixionales" Thee Silver Mount Zion, "Heligoland" Massive Attack), reaktywacje kapel, które w jakiś sposób wpłynęły swoim graniem na kształt mniej lub bardziej niezależnego grania w latach 90. : Soundgarden i Swans. Żadna z nich nie była specjalnym zaskoczeniem - po "Scream" Chrisowi Cornellowi pozostało w zasadzie reaktywować Soundgarden albo popełnić samobójstwo, zaś Michael Gira zapowiadał powrót Łabądków. Jedynym, co zaskakuje jest fakt, że line-up kapeli oparty jest głównie na członkach Angels of Light i brakuje w nim Jarboe. Rodzi się przypuszczenie, że jest szansa na Angels of Light pod nazwą, za którą organizatorzy koncertów będą musieli po prostu więcej płacić.

Mam, mam, mam, mam (x100000 omfg) mam nowe Kormo. "Musica Teatrale II" jest co najmniej tak dobra, jak jedynka, a może ze względu na to, że jest mniej, krócej, zwarciej, łatwiej łyknąć to na raz i paść przed Kormoranami (tym razem tylko w składzie Paweł Czepułkowski / Michał Litwiniec) na kolana, jest od jedynki lepsza. O ile rzecz jasna skrajne płyty z "La Musica Teatrale" ("Historyja" i "Eklezjastes") były niezwykle wyraziste, tak środek (pozostałe trzy) trochę zlewały się w całość. Na dwójce, może ze względu na to, że prawdopodobnie więcej pracy było w studiu niż na próbach, wszystko jest znacznie bardziej dopracowane. "Opowiadania dla dzieci" do sztuki opartej na zbiorze opowiadań Isaaca Bashevisa Singera to album silnie osadzony w żydowskim jazzie, stanowiącym punkt wyjścia dla licznych eksperymentów muzycznych, z których słyną Kormorany. Jeżeli ktoś jeszcze nie załapał się na hype na Johna Zorna (tudzież już się komuś Masada, Electric Masada, Masada Tańczy Na Lodzie przejadły), niech spróbuje z Kormoranami.

Jeżeli jednak chodzi o poszukiwania, ciekawiej wypada druga część drugiego krążka - "Król Umiera, czyli Ceremonie". Genialna "Mahakala", która jest bardziej Kobongowa od Kobonga i Mojej Adrenaliny razem wziętych, czy wręcz trip-hopowe "Funeral Fashion Show" to tylko skromna dawka tego, co proponują Kormorany. Fripp twierdzi, że zrobili muzykę do około 40 spektakli. Nie miałbym nic przeciwko temu. Jeśli choć połowa będzie tak dobra, jak to, co ukazało się dotychczas nakładem Rity Baum, to będzie bardzo miło.

Z innej beczki: wykrakaliście, kolego Wurman, czyli "pseudoartyści a uczucia Polaków" .

10 stycznia 2010

risercz ziemkiewiczowski strajks bak

Jeden z moich dwóch ukochanych publicystów, RAZ, szaleje. Po tym, jak w zeszłym tygodniu wywietrzył spisek, wczoraj, znowu na łamach Rzepy, postanowił po raz kolejny skompromitować się w oczach ludzi, którzy choćby w stopniu minimalnym opanowali obsługę przeglądarek internetowych. W swym światłym wywodzie o tym, że Krytyka Polityczna to żadna tam nowa lewica, tylko nowy establishment i przedsiębiorstwo raczył napisać coś takiego:
Owoż dulce et decorum jest opowiadać ogólnie o źle kapitalizmu, neoliberalizmu, globalizacji etc. Ale napiętnowanie jakiegoś konkretnego przykładu to już ryzyko. Na przykład, trzeba by skrytykować personalnie Balcerowicza, a to przecież świątek „Gazety Wyborczej”, której wsparcie trzeba mieć.
Bardzo kool, bardzo dowodzi, że środowisko KP to towarzystwo wzajemnego dotykania się penisami dla bogatych dzieciaków i tego, co z nich wyewoluowało, które jak bohaterowie Raspberry Reich LaBruce'a masturbują się patrząc na wielkie plakaty z Che, świeczki palą 31 maja, a nie każdego dnia o 21:37. Oczywiście każde z nich czyta książki filozoficzne w wymiarze jedna dowolna wybrana pozycja autorstwa Žižka rocznie.

I tutaj wychodzi risercz ziemkiewiczowski, o którym pisał kiedyś WO. Wystarczy wejść na stronę KP, wpisać w wyszukiwarkę "balcerowicz" i wyświetli się lista (na chwilę obecną) równo 81 artykułów, o których trudno powiedzieć, żeby były specjalnie przychylne względem Leszka Balcerowicza. W wielu z nich dostaje się również Wyborczej. Jak w podsumowaniu roku 2009 Krzysztofa Tomasika czy felietonie Kingi Dunin. W których nie ma nic o "męczeństwie nowojorskiego perwersa, którego zdjęcie wykorzystano w prezydenckim orędziu", co jest o tyle dziwne, że jak wiadomo, "to jest temat dla prawdziwej lewicy." Chyba że o czymś nie wiem.

Ale mniejsza ze szczegółami. Liczy się pierdolnięcie.

2 stycznia 2010

podsumowanie 2009

blog okazał się być małym failem. przed popełnieniem zbiorowego samobójstwa z tego tytułu, obietnica poprawy, której nikt nie przeczyta. zatem:

obietnica poprawy.

mimo że 2009 był kolejnym rokiem nadrabiania i dokształcania się, czego efekty w pewnym sensie można było też zobaczyć na tym blogu, udało mi się być w miarę na bieżąco z nowościami (czym chwalenie się było teoretycznie głównym celem przyświecającym prowadzeniu tego bloga, wiem, nie wyszło).

najważniejsze płyty tego roku? lecim.

Kormorany - La Musica Teatrale
Wielka nieobecna tego bloga, a według mnie najważniejsze wydawnictwo tego roku, przynajmniej biorąc pod uwagę płyty polskie; pięciopłytowy album, każdy krążek to muzyka skomponowana przez tą legendarną formację z Wrocławia do sztuki teatralnej (m.in. " Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", "Król Lear"). Absolutny must-have dla wielbicieli eksperymentalnego rocka. W grudniu została wydana druga część, w której nagraniu uczestniczyła dwójka Kormoranów, ale jeszcze nie miałem okazji się zapoznać z tym albumem.

Polaroid Android - Definicje
Nie wierzę, że opis debiutancki albumu wrocławskiego duetu hip-hopowego eksperymentującego ze sztywnymi ramami gatunku, korzystającego w równym stopniu z własnych talentów, jak i talentów znajomych (KZK, Konrad Góra), nie trafił na stronę. Oklaski. Dalej podtrzymuję, że to świetny album i nawet jeżeli z obozu Polaroida dochodzą pogłoski od stylistycznej wolcie, jestem spokojny, że znowu będzie to coś, koło czego nie będzie można przejść obojętnie.


Blindead - Impulse EP
Prawdopodobnie najbardziej interesujący materiał, jaki gdyńscy sludge'owcy nagrali do tej pory (może dlatego, że mało na nim sludge'u), możliwe, że dzięki przetarciu na polskiej scenie szlaku takim kapelom jak Proghma-C, Forge of Clouds czy w pewnym pokrętnym sensie również Tides From Nebula - mimo że ograniczało się to do powielania patentów znanych z muzyki Isis, Cult of Luna i rzecz jasna Neurosis - i "Impulse", na której zespół zerwał z etykietką neuroklonów, zostanie zapamiętana gdyńska formacja, której wokalista w ciągu roku dołączył do Antigamy, z którą nagrał płytę, wydaną nakładem Relapse Records i opuścił zespół. No ale o "Impulse" było tu. Do trzech razy sztuka.

Blakfish - Champions
Blakfisha miałem szansę widzieć w tym roku dwa razy, więc oczywiście skorzystałem tylko z jednej. "Champions" to w zasadzie trochę jak debiutancki album Q and Not U zagrany z większym pazurem, przytupem, rozkrzyczeniem i nojzem. Nie jest jednak tak, że nihil novi sub solem, bo właśnie dzięki tym wszystkim elementom, które trzeba dorzucić "No Kill No Beep Beep", żeby wyszło "Champions", jest tak dobrze. No i koncert zrobił swoje - Blakfish na żywo to to, czego brakować mogło wszystkim fanom Fugazi czy At the Drive-In.


Armia - Der Prozess
Mając za sobą etap fanowania różnym projektom Tomka Budzyńskiego mogę w miarę obiektywnie podejść do "Procesu". I z tego obiektywizmu wychodzi mi, że miejsce mu się po prostu w zestawieniu należy. Solidny, post-hardcore'owy materiał, pewien eksperyment z formą, który wyszedł. Wprawdzie Armia wydała jeszcze w tym roku drugą płytę, angielskojezycznego "Freaka", zamierzam zwlekać z jej poznaniem. Nie ufam angielskiemu Budzego i inspirowaniu się Johnem Zornem.


Małe Instrumenty - Antonisz
Co prawda materiał, który znalazł się na debiucie Małych Instrumentów to od początku do końca kompozycje Juliana Józefa Antoniszczaka, wykorzystane jako ścieżka dźwiękowa do jego słynnych filmów non-camerowych, aranżacje i instrumentarium oraz wrażenie, jakie w dalszym ciągu robi na mnie ten album zapewniają mu miejsce na podium. Oby płyty z autorskim repertuarem wypadły równie ciekawie.



Baroness - Blue Record
Już pierwszy utwór, który swoją premierę miał na festiwalu Asymmetry, zapowiadał pewną zmianę. Baroness jest na "Blue Recordzie" znacznie bardziej psychodeliczna niż wcześniej, kosztem energii i ciężaru, który miał pewnie swoich zwolenników. Ja doceniam swoistą innowacyjność i poszukiwanie, próby redefiniowania stylu kapeli. Nie wszystkich na to stać i nie wszystkim to wychodzi. Im się udało. Więcej tu.




Rank/Xerox - Rank/Xerox
Pewnie dla nich samych byłoby to sporym zaskoczeniem. Znana w sumie niewielu osobom kapela z San Francisco, która odbyła w październiku trasę ze znaną porównywalnej ilości grupą The Kurws po naszej części Europy. Mieszanka post-punku, noise rocka i garażowych brzmień to znak rozpoznawczy obu projektów, o czym można przekonać się na odpowiednich MySpace'ach. Miejmy nadzieję, że nie była to ostatnia wizyta Rank/Xerox w Europie i ostatnie wydawnictwo. Może tym razem nośnik mniej punkowy od CD-R?


The Black Tapes - The Black Tapes
W Polsce nikt tak nie grał przed nimi, a ci, którzy grali tak na świecie, już tak nie grają. Energiczny, garażowy materiał, świetnie wypadający na płycie, sprawdzajacy się na koncertach - jedno z mocniejszych wydawnictw ubiegłego roku, w którym obrodziło w dobre debiuty. I choć wokalista śpiewał w kilku punkowych kapelach, basista jest liderem stonerowego Elvis Deluxe, a gitarzysta Bolek był członkiem kapel tak ważnych dla polskich lat 90. jak Ahimsa czy Houk, razem udało im się stworzyć coś, czego jeszcze nie było. Więcej zachwytów wcześniej.

Next Victim - This Moment of Silence Before the Storm
Jedna z płyt, które przeszły bez echa, a szkoda. Noisecore'owo-dark ambientowy projekt z Poznania, nie stroniący od nawiązań do dokonań takich zespołów jak Converge czy Neurosis, zachowujący jednak własną muzyczną tożsamość. Nakładem Zaraza Productions ukazało się jeszcze kilka płyt z podobnych klimatów, między innymi debiut S.A.T.A.N., przywodzący na myśl nagrania nieodżałowanego Orchid.



Koncertowe ochy:
1. The (International) Noise Conspiracy w Jarocinie
2. Lydia Lunch na Era Nowe Horyzonty
3. Jackie-O Motherfucker na Four Domes
4. Helmet w Firleju
Koncertowe fu:
1. This Will Destroy You na Asymmetry
2. Bad Brains w Jarocinie
3. Ketha na Neuro Music
Koncertowe faile (w związku z docieraniem na koncert):
1. Jarboe w Firleju
2. Kormorany/Trottel/Wieże Fabryk w CRK
3. Dalek i Lvmen na Asymmetry
Koncertowe faile (organizatorów):
1. Lou Reed na Avant Festival
Muzyczne odkrycia:
1. Swans
2. PJ Harvey
3. Grupa KOT